czwartek, 12 lutego 2015

EP002: Pokémon Emergency #Indigo League



W dzisiejszym odcinku dzieje się wuteefnie i gęsto.

Oglądamy po angielsku. Autorka bloga ostrzega, że czasami jakaś wypowiedź może zostać przez nią źle zrozumiana. Tłumaczenia są autorskie i amatorskie. Dopóki polskie tłumaczenie jest powszechnie znane wśród narodu, będę trzymała się polskich nazw.

Ash przybył do Wertanii. Konkretnie to półżywy z półżywym Pikachu na rękach  próbował przebiec obok budki policji na granicy miasta (mieszkańcom Wertanii gratulujemy planu zagospodarowania przestrzeni miejskiej – z dalszej akcji a contrario możemy się dowiedzieć, że to jedyny posterunek policji w mieście). Jego przybycie zbiegło się z nadawaniem przez oficer Jenny specjalnego komunikatu o podejrzanie wyglądających obcych, więc oficer Jenny, jak przystało na chłodnego profesjonalistę na służbie, przerwała nadawanie ogłoszenia, by zatrzymać Asha. W końcu Ash mógłby być złodziejem („bardzo rzadko spotyka się kogoś niosącego pokemona na rękach zamiast w pokeballu”), prawda? Owszem, prawda, ale wtedy musiałby być również Stirlitzem w przebraniu.
Oficer Jenny zatrzymuje więc Asha, prosi go o okazanie ID, Ash bezradnie rozkłada ręce (znaczy na pewno rozłożyłby, gdyby nie trzymał na rękach półżywego Pikachu) i błaga, żeby pozwoliła mu iść jak najszybciej z tymże nieprzytomnym Pikachu do szpitala. Oficer Jenny oświeca Asha, że pokedex pełni też rolę ID. Następnie wyprowadza motor z garażu i zawozi Asha do Centrum Pokemon, w stanie podwyższonego zagrożenia opuszczając posterunek, mimo że nawet nie nadała do końca ważnego komunikatu. No nie mogła w spokoju nadać ostrzeżenia i ścigać Asha na motorze, nie i już
Aha, badacze świata Pokemon niech notują, że między miastami (???) są też normalne betonowe drogi.

Tutaj wróćmy do tematu licencji Pokemon i rozdawania pierwszych pokemonów. Z odcinka dowiadujemy się dwóch bardzo ciekawych rzeczy.
Raz, że jednym ze sposobów zdobycia licencji jest otrzymanie pokedexa, ale sądząc po zachowaniu oficer Jenny, nie jedynym - oficer Jenny nie prosi o pokedexa, lecz o ID. Btw, mam wrażenie, że brak ID jest w jakimś stopniu tolerowany w społeczeństwie. Oficer Jenny łagodnym tonem pyta „skąd mam wiedzieć, że nie ukradłeś tego pokemona, zwłaszcza że nie masz przy sobie ID?”, wcale nie jest zszokowana ani nie nalega na okazanie dowodu, mimo jej dość… impulsywnego charakteru.
Dwa, MUSI być jakiś system zapisów na startery, dlatego że pokedex jest zaprogramowany na personalia Asha, co Oak musiał zrobić jeszcze przed wręczaniem starterów, skoro nie dłubał w pokedeksie pod obecność Asha. Nie wierzę, że na tym etapie rozwoju techniki pokedexa można programować zdalnie, skoro nawet nie ma innej komunikacji na odległość niż przez komputery w Centrum Pokemon; zresztą o tym za moment.

Ale lepiej nie przyzwyczajajcie się, że wszystko w anime da się racjonalnie wytłumaczyć. „Raz skradziony pokedex nie może być zastąpiony.”

***

Przy posterunku oficer Jenny jest tabliczka, a na tabliczce list gończy. Gdyby oficer Jenny została chwilę dłużej, zobaczyłaby, że kilka metrów nad jej posterunkiem jest balon w kształcie głowy Meowth, a w balonie osoby z listu gończego.
Absolutnie uwielbiam tę scenę, w której po raz pierwszy spotykamy Zespół R (notabene uwielbiam też polską nazwę, imho tłumacze pięknie wybrnęli z niezgrabnie tłumaczącego się Team Rocket). Purpurowe niebo, kolory zmienione promieniami zachodzącego słońca jak w realnej złotej godzinie, stylizacja na drani z filmu noir.
- List gończy. Pochlebiają nam.
- Pochlebiają? Wyszedłem okropnie.
- Powinieneś cieszyć się, że fotograf uchwycił twoje wnętrze – odpowiada Jessie z przekąsem.
- Dokładnie. Mieszkańcy Wertanii będą żałować, że kiedykolwiek zobaczyli tę twarz. – James mruży oczy, wyciąga zza pazuchy czerwoną różę i delektuje się swoim zuem.
Ekran zajmuje twarz jak księżyc w pełni, Meowth mówiący i myślący jak człowiek.
Tyle dużo cudowności naraz!

***

Muzyka jest dramatyczna. Oficer Jenny pędzi na sygnale przez całkiem puste ulice (Wertania jest jakimś odludnym miastem, mam wrażenie) i z piskiem opon zatrzymuje się w środku Centrum Pokemon tuż przed recepcją.
- Mamy podjazd dla samochodów. - O ile Jenny mnie wtfuje, tak lubię tutejszą siostrę Joy.
Siostra Joy, będąca jedynym ludzkim personelem w całym Centrum, komputerowo wydaje polecenia armii Chansey-pielęgniarek i niezwłocznie zajmuje się rannym Pikachu.
Chciałabym już teraz pokazać wam pewną bardzo specyficzną cechę tego anime: w mnożącym się absurdzie nie brak ludzi z głową na karku.

Ash czeka, a czekając dzwoni do mamy. Delia Ketchum zażywa kuracji urodowych i w ostatniej chwili przed odebraniem połączenia na videochacie zdejmuje z włosów ręcznik i z twarzy maseczkę, coby nie przestraszyć jedynego syna.
- Skarbie, czy wszystko w porządku? Gdzie jesteś, Ash?
- W Centrum Pokemon w Wertanii – odpowiada Ash głosem ściśniętym żałością.
- Jesteś już w Wertanii?! – Delia nie posiada się z radości i dumy. - Dotarcie do Wertanii zajęło twojemu ojcu cztery dni, kiedy on zaczynał swój trening Pokemon. Byłby z ciebie bardzo dumny, jesteś jego oczkiem w głowie.
- Kaprawym oczkiem…
Dalej Delia przekonuje Asha o jego wartości i mówi mu, że rozpostrze skrzydła jak Spearow („czuję się jak poturbowany Pidgey”), że może osiągnąć wszystko, co tylko zechce, oraz że go bardzo kocha, i że ma zmieniać codziennie bieliznę („też cię bardzo kocham, mamo”). Powiem wam, że bardzo szanuję pokemonowe anime za promowanie dobrych wzorów. W zakresie przedstawiania relacji rodzinnych i – szerzej – fajnych relacji międzyludzkich, Musierowicz mogłaby się dużo nauczyć. Zero ironii.

Następnie dzwoni profesor Oak i odbywa się wbijająca w fotel konwersacja:
Oak: ozmawiałem przed chwilą z twoją mamą i powiedziała mi, że dotarłeś do Centrum Pokemon w Wertanii, czy to prawda?
Ash, nieco skołowany tym pytaniem: nie mógłbym rozmawiać, gdyby mnie tu nie było.
Oak: wtf alejakto.
Tak, profesor nie umie w logikę. Jest taki dowcip, jak chłop patrzy na żyrafę i mówi, że takiego zwierzęcia nie ma.
- Pozostali trenerzy Pokemon dotarli tam bez problemu i jestem mile zaskoczony, że tobie też się to udało. Muszę przyznać, że gdy opuszczałeś moje laboratorium, miałem duże wątpliwości, czy dasz radę zapanować nad Pikachu. Mój wnuczek Gary uważał, że przed dotarciem do Wertanii nie złapiesz żadnego pokemona. Założyłem się z nim o milion dolarów, że nie ma racji!
- Pieniądze to nie wszystko… Prawda? – Bo i cóż może biedak odpowiedzieć na takie dictum?
Żeby pocieszyć załamanego profesora Oaka, Ash opowiada mu o tym, że widział legendarnego pokemona jak na planszy obok. Profesor-znakomity-pedagog informuje chłopaka, że na pewno nie widział, bo mało kto tego pokemona widział. Kończ waść, wstydu oszczędź, profesor leci po zamówioną pizzę.
Swoją drogą, na tej planszy jest Zapdos, Ho-Oh, Moltres i… Arcanine. Drodzy czytelnicy, macie jakieś twórcze koncepcje, co artysta miał na myśli?
/edit/ Galnea przyniosła w komciu trop.
Pokedex z gry (Yellow) natomiast przedstawia Arcanine'a tak: "A legendary Pokémon in China. Many people are charmed by its grace and beauty while running." O chińskich korzeniach wspominają też pokedeksy z Gold ("this legendary Chinese Pokemon"), FireRed ("A pokemon that is discribed in Chinese legends") i HeartGold ("This legendary Chinese Pokemon is considered magnificent"), ale najwcześniejsze Yellow rozwiewa wątpliwości, czy chodzi o Chiny, czy tylko o epitet.
Gdybyście nie wiedzieli, Arcanine nie jest legendarnym pokemonem - jego wcześniejsze stadium, Growlithe, jest używane w policji. Z jakiegoś powodu znalazł się na planszy wraz z pokemonami na tyle rzadkimi i potężnymi, że uznanymi za legendarne. Albo więc artysta taką miał wizję i chciał strzelić nawiązanie, albo jesteśmy w Chinach.
/edit/ W pierwotnym zamyśle twórców Arcanine miał być częścią trio żywiołów zamiast Moltresa. Możliwe, że kiedyś był na tyle rzadki i potężny, że mieszkańcy Kanto uważali go za legendę, lecz ewolucja obeszła się z nim źle i spowszechniał.

Do poczekalni niby duch wigilijny teraźniejszości wpada rozwścieczona Misty ze spopielonym rowerem na plecach. Misty miota się od furii do troski, rozdarta między rowerem a rannym Pikachu. Ładna scena.

***

Jeszcze słowo na temat architektury Wertanii. Czasami mam nieodparte wrażenie, że w świecie Pokemon naprawdę nie ma żadnej edukacji i ludzie naprawdę tylko trenują pokemony, albo przynajmniej że Ash ma IQ w tamtejszej normie. Centrum Pokemon jest wielkie, WIELKIE, wielkie jak, nie przymierzając, Spodek Katowicki. Wokół tego bloki z płyty, do tego posterunek policji umieszczony niemal w szczerym polu. Wertania zaś nie ma szczęścia nie tylko do architektów urbanistów, lecz architektów w ogóle. Hol Centrum Pokemon zajmuje kawał powierzchni budynku, jest taki wielki i taki pusty.
Ale nie bójmy się tego powiedzieć, niezbadane są wyroki Boże. Gdyby hol był mniejszy, byłoby większe stężenie trującego gazu na m3, no i nie dałoby się w nim toczyć zażartej walki z zespołem R. Albowiem zespół R podlatuje balonem nad oszkloną część dachu (niewielkie pole wewnątrz litery „P”) i zrzuca na nią pokeballe, które tłuką szybę. Tak bandyci dostają się do środka i zaczyna się zadyma.
Wszystko aż do czrwonej kopuły to hol.
Mam ochotę wyć z rozpaczy nad ich normami BHP. Co jeżeli usiadłby na tym kawałku dachu jaki Fearow albo nie daj boziu byłaby wichura i miotło jakąś gałęzią, pokrywką od kosza na śmieci, CZYMKOLWIEK…?

Noale wracając do akcji! Bandyci dostają się do środka i zaczyna się zadyma. Ekans i Koffing wypełniają całe pomieszczenie Centrum dymem. Zespół R tajemniczo wyłania się z tego dymu i po raz pierwszy recytuje swoje nieśmiertelne motto - dym oczywiście rozwiewa się wraz z ostatnim wersem (ciężki trening procentuje idealnym timingiem, nie). Dobrzy bohaterowie jeszcze nie ogarniają napotkanego kuriozum, jednak Ash na wszelki wypadek woła, że podłe bandyty nie dostaną jego Pikachu. Zespół R oświadcza, że szuka tylko pokemonów rzadkich i wyjątkowych. Siostra Joy zauważa, że w centrum pokemon są pokemony chore i chyba pomylili miejsca. Zespół R się nie zraża.

Pada zasilanie. Siostra Joy nie traci zimnej krwi. Uruchamia alternatywne źródło elektryczności w postaci stada Pikachu ganiających po zmyślnym kołowrotku i przystępuje do transferu pokeballi do innej placówki. Pokeballe dematerializują się tu i materializują się w jakimś tam, taka technika.
Ash i Misty próbują odciągnąć Zespół R od transferu pokeballi. Ash wybiera randomowe pokeballe z półki, ale a to trafia pusty, a to jego wybory dają mizerne efekty. Dochodzi do pięknej sceny:
Misty: ja się nimi zajmę, ty zajmij się Pikachu.
Zespół R: jakież wielkie słowa z ust tak uroczej damy.
Misty: dziękuję za komplement.
Zespół R: ona myśli, że jest urocza. Zgadzam się, jest urocza. Żenująco urocza.
Misty: JA WAM POKAŻĘ!!111
*goldeen, goldeen-goldeen-goldeen-goldeen* po posadzce rzuca się ozdobna ryba. Zespołowi R rzędną miny. Wszyscy są sparaliżowani z szoku i konsternacji.
Misty, beztrosko: przecież wszyscy wiemy, że wodne pokemony nie mogą walczyć na lądzie? Koniec rozgrzewki.

Ash ucieka ze szpitalnym łóżkiem, na którym leży nieprzytomny Pikachu. Wywracają się o resztki roweru Misty porzucone w holu. Pikachu martwą podnosi powiekę, rzecze „pika pika” i z odsieczą przybywają inne Pikachu, na oko z kilkadziesiąt. Kładą się całą stertą na szpitalnym łożu i zgodnie jak jeden mąż rażą Zespół R prądem. Potem Ten Nasz Pikachu komunikuje Ashowi, że chce więcej mocy, Ash wówczas spostrzega, że dynamo zniszczonego roweru wciąż działa i dawaj, zaczyna pedałować. Pikachu lokuje się na rowerowej lampce, Ash pedałuje ile sił w nogach, a jako iż bohater jest nad wyraz energicznym dzieckiem, Pikachu dostaje energii w cholerę. Koffing z wrażenia wypuszcza z siebie jakiś łatwopalny toksyczny gaz i dochodzi do potężnej eksplozji i Centrum Pokemon wybucha eksplozją potężną jakby cała elektrownia wybuchała, nie Centrum Pokemon z powodu pojedynczego Pikachu.
Warty uwagi jest dramatyczny sposób nakręcenia sceny: wizualnie mamy zaciemniony ekran, ograniczenie kolorystyki do czerni i zimnej, jaskrawej żółci oraz podzielenie ekranu na ćwiartki z migawkami na rażenie prądem poszczególnych członków Zespołu R/mocarnego Pikachu, zaś dźwiękowo wrzaski bólu i skwierczenie prądu, a potem żwawy podkład muzyczny. Potem ujęcie na czarno-czerwony słup dymu, potem ujęcie na księżyc w pełni. Czysty kunszt filmowy!

W każdym razie tak dokonuje się historyczny moment. Zespół R - szybujący na tle księżyca w pełni, uwieszony liny poniżej kosza balonu – uznaje - być może pod wpływem elektrowstrząsów - że Pikachu Asha jest Pikachu Niezwykłym, cennym niczym sam boski Arceus. Od tej pory Jessie i James dołożą wszelkich starań, by ten ósmy cud świata zdobyć i dostarczyć Szefowi, a także staną się największymi przegranymi serii.
Po tej konstatacji następuje mój ulubiony motyw z „Pokemonów” - w balonie robi się dziura i Zespół R Znowu Błysnął gdzieś na rozgwieżdżonym niebie. Amen.

Ciekawostkowo załączam motto zespołu R po niemiecku, jest bardzo ładne. https://www.youtube.com/watch?v=Bzdf9Z6RJ94

***

Kocham podejście twórców anime do czasu antenowego. Serio. Jest unikatowe w skali światowej.
Sprytny trik nr 1: gdy skończyła się jedna przygoda, należy niezwłocznie zacząć kolejną, natychmiast. Nie pasuje klimatem? Jest bez związku? Wątek urywa się jak nożem uciął? Trzeba będzie ją przerwać dokładnie wtedy, kiedy kończy się czas przewidziany na jeden odcinek? Ojtam ojtam.

Ash i Misty idą do Wertańskiego Lasu. Misty umiera ze strachu, bo... zobaczyła Caterpie. Ash wyśmiewa ją za lęk przed robakami i łapie Caterpie w pokeballa.
Czy Ash złapał Caterpie w pokeballa, ach, dowiemy się w następnym odcinku!

***

Kto nie widział, musi obejrzeć.

7 komentarzy:

  1. Bardzo sympatyczny odcinek, świetne wprowadzenie Zespołu R (też lubię to tłumaczenie, w ogóle nie szczególnie podoba mi się oryginalna nazwa).

    Co do Pokedeksów, jestem prawie stuprocentowo pewna, że w grze dowiadujemy się, że to zupełna nowość, właściwie jeszcze prototyp, a protagonista i jego rywal mają właśnie zająć się testowaniem ich. Nie żeby to coś wyjaśniało, właściwie teraz cała sytuacja jest jeszcze bardziej wuteefna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anime ma zupełnie inną wizję starterów niż gry i manga. W grach Oak ma sobie te pokemony na własną rękę i daje je bohaterom z osobistych pobudek, w anime jest jakiś ogólnokrajowy system przyznawania starterów - startera ma niepochodący z Alabastii Ritchie. Bardzo prawdopodobne, że rocznik Asha jest pierwszy i jest to rewolucja, bo w Kanto mało kto łazi ze starterem (inaczej w pozostałych regionach, gdzie jest to raczej normą), ale w każdym razie to ogrórnie zorganizowane przedsięwzięcie (czy inaczej mówiliby o tym w telewizji i to jeszcze słowami "dla nowych klas trenerów pokemon"?). W ten pakiet startowy jest wpisany pokedex.
      Zresztą, jak widać w tym odcinku, pokedex jest oficjalnym dokumentem uznanym przez służby porządkowe.

      Natomiast o działaniu pokedeksów w anime Bulbapedia mówi tak:
      "<> it was mentioned that the Pokédex entries were written by Professor Westwood V of the Seafoam Islands. Unlike the games, entries in the anime are pre-programmed into the database and do not require catching to give full information. In this way, they act more as a true encyclopedia than a data recording device. However, it should be noted that information relayed to the user may vary from time to time. This may happen even if the Pokédex remains unchanged in any way."
      Co jest już trzecim dowodem na rzecz oficjalnego pakietu startowego dla nowych trenerów.

      Usuń
  2. Z Pokedeksami to w ogóle jest trochę zamieszania. Na początku o ile pamiętam było kilka razy powtarzane (i w grze, i w mandze), że są one autorskim pomysłem Oaka i pokolenie Asha/Reda jest pierwszym, które je testuje (i imho zyskuje przy tym przewagę nad przeciwnikami), przy okazji uzupełniając naukową bazę Pokemonów. Tymczasem w Sinnoh Cynthia na widok gracza w pewnym momencie mówi, że przypominają jej się czasy młodości, kiedy sama jeździła po świecie z Deksem (zostając chyba jedynym NPC, który dostąpił tego zaszczytu).

    W mandze o ile pamiętam w pewnym momencie było stwierdzone, że młodzi trenerzy, którzy dostawali Pokedeksy byli wyjątkowi i w pewnym sensie "namaszczeni", żeby odegrać wyjątkową rolę w historii świata. Taka kwestia pada chyba pod koniec epizodu Platinum.

    A, i zgadzam się - Oak jest creepy. Czy jednak pojawił się w tej grze jakikolwiek profesor, który był całkowicie normalny?

    Galnea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze primo to jak pisałam Gauleiterowi Sidzie, w anime pokemony startery są częścią jakiegoś programu społecznego, w g/m to element programu researchowego.

      "Tymczasem w Sinnoh Cynthia na widok gracza w pewnym momencie mówi, że przypominają jej się czasy młodości, kiedy sama jeździła po świecie z Deksem (zostając chyba jedynym NPC, który dostąpił tego zaszczytu)."
      Jeżeli między R/B/Y a kolejnymi seriami jest jakaś różnica czasu, Cynthia mogła testować pokedeksa już po tym, jak Oak przedstawił wynalazek światu nauki. Albo Oak wtajemniczył w testy Rowana, który zrekrutował Cynthię?
      Nie znam się, to i nie widzę sprzeczności.

      Usuń
    2. Między grami I/III i II/IV jest ok. 3 lat różnicy. Cynthię szacuję na ok. 24-28, Championem jest już od dawna, a w grze mówi "I went on a big adventure with a Pokédex when I was younger."

      Galnea

      Usuń
  3. Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała - Arcanine jest określany jako "Legendary Pokemon" (każdy stworek oprócz nazwy gatunkowej ma jeszcze nazwę opisową - np. Bulbasaur to Seed Pokemon), co pewnie tłumaczy jego obecność na planszy. Nie zmienia to faktu, że zgodnie z przyjętą terminologią legendą (ani nawet pseudolegendą) nie jest.

    Dla porządku opis z Pokedeksa z anime...:
    "Arcanine, a Legendary Pokémon. The evolved form of Growlithe. Arcanine is known for its bravery and fierce loyalty. Growlithe evolves into Arcanine from its use of a Fire Stone."
    ... i z gry (wersja Yellow):
    "A legendary Pokémon in China. Many people are charmed by its grace and beauty while running."

    W tej drugiej dodatkowo zwraca uwagę jeszcze wzmianka o Chinach. Zresztą nie jest to jedyne odwołanie do naszego świata w tej generacji.

    Galnea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, dziękuję ci za tego komcia bardzo-bardzo, zaraz ozłocę i zedytuję posta o wiedzę tajemną.

      Usuń