środa, 11 marca 2015

EP005: Showdown in Pewter City #Indigo League

Zaprawdę powiadam wam, to jest dobry odcinek.

Oglądamy po angielsku http://pokemonepisode.org/episode-5-showdown-in-pewter-city/ i tłumaczenia niestety są moje - pozostałe wersje językowe ładują mi się upierdliwie wolno.
Gdyby ktoś chciał, to tu po polsku i tu po japońsku z angielskimi napisami. Porównanie z japońską wersją skradłam z Bulbapedii, szejm on mi.

Ostateczny dowód, iż przez "Pokemony" przemawia Szatan.
Nim przejdziemy do tłustej treści, prześledźmy losy Zespołu R, który osiągnął mistrzostwo w kopaniu dołów i udekorował pułapkę lepiej niż Peeta torty- z dna dołu Jessie i James mogli się przekonać, że perfekcjonizm nie popłaca. A wcześniej dla sportu wyrecytowali motto.

***

Narrator po raz fefnasty przypomina nam słowa Asha, jak to on poprzysiągł zostać Mistrzem Pokemon. Wielkie dzięki, narratorze. In plus mogę policzyć jednak narratorowi to, że tym razem pofatygował się nam objaśnić, gdzie bohaterowie są i co się dzieje - wkraczają do Marmorii (Pewter City). Gdyby ktoś był ciekawy, to od pierwszego odcinka minęły dwa tygodnie.
Ash i Misty wreszcie wyszli z Wertańskiego Lasu, przez który wałęsali się było nie było zusammen aż cztery odcinki ("myślałem, że już nigdy nie opuszczę tego lasu" - czułam to samo, nie wiem, czy cieszyć się z tego, że anime odwzorowuje realny upływ czasu). Strudzony Ash spoczął na wielkim kamieniu u progu cywilizacji i ów odpoczynek kosztował go dwa dolary, albowiem kamień nie był kamieniem bezpańskim. 
Ash znalazł się w sklepiku z pamiątkami z Marmorii. Turyści mogą tu kupić kamienie: małe, duże, bardzo duże, naprawdę bardzo duże... w okazyjnych cenach $600 za głaz... Marmoria słynie z kamieni, nie?
Totalnie fascynuje mnie ten sklepik. Flint, sprzedawca kamieni, ACHTUNG SPOILER, był bowiem kiedyś liderem sali w Marmorii i jest ojcem aktualnego lidera. Flint nie mógł znaleźć w Marmorii normalnej pracy? Żył na obrzeżu cywilizacji, bo były lider nie był w mieście mile widziany? Mógł otworzyć niedochodowy "sklepik", ponieważ Liga dawała mu zabezpieczenie materialne? Nazwijmy to przyczynkiem do studiów nad sytuacją materialną liderów. O sytuacji społecznej możemy powiedzieć tyle, że w Marmorii stosunek do liderów nie był czołobitny.

***
Czy po tym, co przeczytaliście/zobaczyliście, wydaje się wam, że Flint jest pazerny? Oderwany od rzeczywistości? Chciwy do granic?
Panie i panowie, w Marmorii jest inflacja. Posiłek w Centrum Pokemon kosztuje 500-600 dolarów (w oryginale wartości są w jenach i trochę to uśpiło moją czujność, ale nie zmienia to faktu) i jest to cena, jaką Ash jest w stanie zapłacić - i nie awanturuje się o ździerstwo.
Podtrzymuję też wszystko, co powiedziałam o zapaści gospodarczej regionu w EP002. Inflacja dopełnia ten obraz. Oprócz Asha i Misty w restauracji Centrum Pokemon stołuje się tylko para z dzieckiem.

 Zastanawiam się teraz, czy bieda, inflacja i ceny z kosmosu nie są czynnikami ograniczającymi samotne podróże dzieci/nastolatków po kraju.Wtedy wprowadzenie programu zachęcającego dzieci do trenowania pokemonów (załóżmy, że po coś wykwalifikowani trenerzy są im potrzebni) na zasadach "trzy pokemony na okolicę i przyjmujemy zgłoszenia od 10 roku życia" ma ślady sensu... bo i tak się nikt nie zgłosi.

***

Flint zaprowadził dzieciaki do marmorskiego Centrum Pokemon (które jest brzydkie, brudne i  oblepione prawdopodobnie pyłem z jakiejś kopalni), gdzie urzęduje Siostra Joy podobna niczym kopia do Siostry Joy z Wertanii. Ash łapie wtf razem z wszystkimi widzami, na co Siostra Joy wyjaśnia, że Ash miał do czynienia z jej młodszym rodzeństwem. Noale na razie to zostawmy.

Na ścianie w Centrum Pokemon wisi plakat Regional chempionship! Today's winners are tomorrow's master! Graficznie plakat jest równie piękny jak stara oferta PKP, ale w przeciwieństwie do linkowanej oferty PKP nie idzie wysnuć z niego żadnych informacji. Na przykład jakich typów pokemonów używają liderzy stadionów (pięć symboli typów się zgadza, jednak na plakacie są symbole typu walczącego i normalnego, a nie ma ziemi, trucizny i kamienia) lub ile odznak trzeba zdobyć. Nie wspominając nawet o tym, o co chodzi; narrator uczy się od najlepszych. Być może identyczne refleksje naszły Siostrę Joy, gdy rozpakowała paczkę i przyszło jej to wieszać, bo plakat ów zawisł centralnie naprzeciwko kantorka pielęgniarki.
- By wziąć udział w rozgrywkach Ligi, musisz pokonać liderów z różnych miast i przedstawić odznaki jako dowód - Misty pospieszyła z wyjaśnieniem pierwsza. - Czy potrafisz tego dokonać? 
- Oczywiście, że potrafię!
Flint drwi z Asha, że chyba nie myśli sobie, że da radę pokonać Brocka, lidera z Marmorii. Po obiedzie Ash idzie na stadion.

Szczerze mówiąc, dopiero przy którymś odtworzeniu wynikłym z troski o rzetelność relacji ogarnęłam, że to było wprowadzenie do tematu Ligi. Wierzcie mi lub nie, jednak moim zapisem nie uprościłam tej sceny, a wręcz przeciwnie - starałam się dodać jej głębi i dynamiki. Reakcją wszystkich jest metaforyczne aha.
Nie mam siły tego interpretować. Po prostu uznaję, że dla siostry Joy, Flinta i Misty Liga to oczywista oczywistość, a Ash żyje swoją bajką i jeszcze nie dorósł do zrozumienia, jak działa rzeczywistość.

Jakkolwiek mam nadzieję, że przy okazji pisania blogaska zmienię zdanie, na dzień dzisiejszy zupełnie nie ogarniam Ligi. Sposób przedstawiania jej w anime wydaje mi się... co tu dużo mówić, dziwny. Od zawsze mam wrażenie, że anime czyni z Ligi wisienkę na torcie cywilizacji i ukoronowanie całego stworzenia - chociażby dlatego, że w anime (gry/manga nie cierpią na zbiorowe "Słowacki wielkim poetą był" na tym tle) nikt nigdy nie ma rozterek moralnych w związku ze zmuszaniem pokemonów do walki, a wszyscy od plaż Oranii do wybrzeży Unovy zgadzają się, że bycie trenerem jest celem mądrym i słusznym, dobrym i zbawiennym. Anime zarazem miga się od uchylenia choć rąbka tajemnicy, jak to tą Ligą jest - co to, jak jest zorganizowane, dlaczego, po co, jaką ma historię...? Kiedy to moim zdaniem bardzo ciekawe, skąd w tak sobie stabilnym świecie taka Liga Pokemon jest zorganizowana całkiem sprawnie.

***

Myślę, że to jest dobra okazja do przedstawienia wam mojego głównego headcanonu.
Tytułem wstępu, chociaż zasadniczo to temat na inną okazję, głęboko wierzę w wypracowaną przez fandom koncepcję Wielkiej Wojny, w która niedawno (w ciągu ostatnich dziesięciu-piętnastu lat?) był zaangażowany region Kanto. Mogę znaleźć na koncepcję tysiąc sto tysięcy miljon O TYLE DUŻO mniej lub bardziej trafnych dowodów i nikt mnie nie przekona, że tej wojny nie było!
Ale ale ale mam jeszcze headcanon zupełnie prywatny, nieco paranoiczny, zbudowany w oparciu o koncepcję Wielkiej Wojny i piękno realizacji anime, które wspólnie tutaj oglądamy, bo, wierzcie mi lub nie, ale manga i gry są całkiem do rzeczy i atrakcyjne nie tylko w roli cuda na kiju. Headcanonu tego dopatrzyłam się w rysie na obrazie animowanego Pokeświata, jaką jest zakrzywiająca realia Liga. Otóż kiedyś objawiła mi się taka wizja, że anime jest propagandą, która ma motywować dzieciaki do trenowania pokemonów i instruować w zakresie szkolenia pokemonów na możliwie zabójcze bestie (no sorry, taki np. piorun kulisty JEST zabójczy), żeby byli z nich sensowni żołnierze. Takie coś jak w Izraelu, że żołnierzem jest każdy obywatel, a całkowita mobilizacja kraju trwa trzy godziny.
Zastanówmy się. Główny bohater jest sympatycznym, przeciętnie inteligentnym dzieckiem i pała dzikim entuzjazmem do wszystkiego: brutalne walki pokemonów, starcia z bandytami, drażnienie pokebogów, łażenie po jaskiniach i lasach, pływanie po oceanie na grzbiecie Laprasa, wsio rawno. Do tego rzuca motywującymi tekstami częściej niż Chodakowska, nigdy się nie poddaje, suma summarum wykazuje się wielką zaradnością, dąży do swoich celów za wszelką cenę i zawsze angażuje się w słuszne sprawy. Sympatyczne przesłanie, nie? Dołóżmy do tego łopatologiczne zapoznawanie z Pokeświatem - jego zagrożeniami (znaj swojego wroga!), geografią, możliwościami (cały panel naukowy), tradycjami, bogami.... Oraz szczegółowe instrukcje postępowania z pokemonami i trenowania ich na niebezpieczne bestie. Czy nie tak nie mógłby wyglądać instruktaż bawiąc, uczyć, ucząc, bawić?


***

Sala w Marmorii jest toporna i majestatyczna w socrealistycznym stylu. Marmoria w ogóle wygląda jak zaniedbane, podupadłe miasto przemysłowe.
Sala w Marmorii w środku jest ascetyczna. Słabo oszlifowana kamienna posadzka, kamienne kolumny, kamienne wszystko, dla ozdoby kamienie, ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Do tego reflektory, instalacja przeciwpożarowa czy inne wyposażenie sali wyglądają tandetnie.
Brock fhtagn-nagh. Jeżeli ojciec ni uprzedził go wcześniej o wizycie Asha, to to jest dziwne.
- Jestem Ash Ketchum z Alabastii, wyzywam się!
- To twój pierwszy ligowy mecz? - Brock protekcjonalny ton Brocka zbija Asha z pantałyku. W angielskiej wersji językowej Brock wypowiadający te kwestie jest wredny, w polskiej jakiś smutny i, że tak pojadę tematycznie porównaniami, kamiennie poważny i zimny jak głaz. - Mecze ligowe różnią się od innych walk. Są autoryzowane przez Ligę Pokemon. Obowiązują tu specjalne reguły.
- Yyy... Co masz na myśli, mówiąc "specjalne reguły"? - Ash już minę ma nietęgą, a nuż w walkach ligowych jest więcej filozofii niż to jest deska do rżnięcia i deskę się rżnie?
- Dwa pokemony każdy, zrozumiałeś?
(Uff, jednak nie!)
- Jak długo jesteś z tym pokemonem? - Brock wstał i wskazał na Pikachu.
- Około dwóch tygodni?
 - Tak, twój Pikachu jest wciąż jest słodki i rozkoszny. Nie ma prawa wygrać. - Tak, Brock wjechał mu jeszcze na prywatę, chyba tylko na wypadek, gdyby do tej pory Ash nie nabawił się traumy po pierwszym spotkaniu z jakimkolwiek liderem.
 Następnie dowiadujemy się, że lider stadionu musi przyjmować każde wyzwanie. Ze ścian po obu stronach sali wyjeżdża kamienne pole, o mało nie miażdżąc Asha (s e r i o, nie hiperbolizuję, uniknął tego losu dosłownie w ostatniej chwili), i walka może się zacząć.
Jakkolwiek na myśl o walce, która jest jego żywiołem, Ash momentalnie otrząsnął się po kuble zimnej wody, już minutę później sprawy wzięły w łeb. Pikachu versus Onix. Onix, czyli wielki, kamienny wąż. Poirytowany, zblazowany i w tym bezlitosny jak jego trener. Onix owinął się wokół praktycznie bezbronnego Pikachu - niewrażliwy na elektryczne ataki - i ściskał wrzeszczącego z bólu pokemona.
- Odwołaj go! 
- Czy się poddajesz?! - zapytał Brock przyglądający się temu obojętnie z założonymi rękami.
I Ash z niemałym trudem się poddał.

***

Flint jest ciekawą osobą. Stał pod swoim niegdysiejszym stadionem, żeby dowiedzieć się, jak poszła Ashowi walka z jego synem i gdy ujrzał, jak chłopak wraca z nieprzytomnym Pikachu, spuszczoną głową i wyraźnie przetrąconą osobowością, zaprowadził go do swojej chaty na herbatę.
Załamany Ash mu lamencił, że nigdy nie pokona Brocka. Malowniczo zachodziło słońce.
- Brock jest bardzo dobry. Mógłby zajść o wiele dalej niż po prostu być lokalnym liderem - rzekł Flint ciepło a w zadumie.
- Tak, ale... Dlaczego nigdy nie spróbował swoich sił w lidze?
"Ma swoje powody...", odpowiedział Flint tajemniczo i pokazał Ashowi sekret, który ja udokumentowałam na pierwszym screenie - Brock ma dziewięcioro młodszego rodzeństwa i sam zajmuje się zarówno nimi, jak i domem.
- Czy Brock nie ma mamy ani taty? - zapytał Ash, gdy po zmierzchu szli z Flintem ulicą w centrum miasta. Historia Brocka go przybiła i ujrzał w nim trochę innego człowieka.
- Jego bezwartościowy ojciec opuścił rodzinę, żeby zostać trenerem pokemon i nie usłyszeli o nim już więcej. - Flint nosi przebranie, nie patrzy Ashowi w oczy i mówi spokojnie.
A potem Flint powiedział, że Brock ma dziesięcioro młodszego rodzeństwa do opieki, tymczasem dziesięć jest ich zusammen z Brockiem. Freudowskie przejęzyczenie czy facet sam już nie wie, ile sztuk spłodził?
A już w ogóle w międzyczasie to po japońsku powiedział, że matka Brocka odeszła, zaś po angielsku obwieścił, że zmarła. Bądź tu człowieku mądry. Ale tak naprawdę matka Brocka żyje.

Rozmowa zeszła na pojedynek z Brockiem. W Asha wstąpiły nowe siły i zwątpienie w siebie ustąpiło pod pełnym dzikiej determinacji "gdybym tylko Pikachu miał więcej mocy". I Flint pomógł Ashowi po raz kolejny. Za propozycją Flinta kryła się opuszczona elektrownia rzeczna, do której można by Pikachu podłączyć i naładować mocą, żeby mocy miał więcej niż bardzo mnóstwo. Nawiasem mówiąc, zakładam, że jako były lider stadionu kamienia wiedział, gdzie kończą się możliwości, a zaczyna zbędna fatyga.
 Ale był problem. Rzeka wyschła.
Więc podłączyli Pikachu do elektrowni jak pierwotna idea zakładała, zaś Ash udawał, że jest rzeką i napędzał koło elektrowni siłą własnych nóg.

Aha, odwiedziła ich sfoszona Misty i ponowiła złożoną już wcześniej propozycję, że jak Ash będzie dla niej miły, to ona pomoże mu pokonać Brocka i tak będzie prościej, lepiej, przyjemniej. Ash oczywiście tę propozycję odrzucił. Oboje wrócili do swoich zadań, to znaczy Misty foszyła się dalej na ustroniu, Ash ganiał po kole młyńskim ładując Pikachu. Podziwiam Asha, że się nie zabił.

Pikachu osiągnął zaproponowane przez elektrownię maksimum energii. Doszło do spięcia/eksplozji/nie wiem co to było, ale wyglądało osomnie.

***

Następnego dnia Ash znowu przestąpił próg marmorskiego stadionu. 
- Wróciłeś? - zapytał Brock z niedowierzaniem.

Do pierwszej walki Brock wystawił Geodude, z kolei Ash nie popisał się rozumem i wystawił Pidgeotto.  Walka była tyleż krótka, co żenująca i po minie Asha wnioskuję, że pora na wyciągnięcie asa z rękawa nadeszła szybciej, niż przewidywał.
Nie wiem no, może Ash rozumuje, że Pidgeotto to duży ptak, więc na pewno sobie poradzi?

Podładowany Pikachu zwęglił Geodude piorunem, Geodude został uznany za nienadającego się do walki.
Wszyscy w podstawówce się uczymy, jakim cudownym wynalazkiem był piorunochron oprowadzający wyładowania elektryczne do ziemi, nie? Ponadto grze jest coś takiego jak battle properties i dla typu elektrycznego w starciu z typem ziemnym, którego reprezentantami są Geodude (ziemia/kamień) i Onix (kamień/ziemia), mają się one nader niekorzystnie. A wcześniej elektryczne ataki Pikachu były niewrażliwe na Onixa. Nasuwa się więc pytanie JAK.
Uderzenia pioruna potrafią rozsadzić mur lub skały - dzieje się to w sposób podobny do rozsadzenia drzewa, przez odparowanie wilgoci w kanale przewodnictwa.(...) W tym przypadku skała powinna być dosyć porowata i wilgotna, lub posiadać szczelinę z wilgocią wewnątrz. Prąd przepływający porami lub szczeliną ogrzeje wodę a para rozsadzi skałę. W przeciwnym razie, zwłaszcza dla skał twardych, ładunek spłynie po powierzchni i śladu nie zostawi, najwyżej miejscami pojawi się szklista warstewka.
Uderzenie w ziemię może odrzucić luźne grudy na powierzchni, w przypadku uderzenia w torf może dojść do wypalenia wąskiej jamy i do powstania pożaru złoża. (...) W gruntach piaszczystych piorun może utworzyć fulguryt, czyli szkło piorunowe. Najczęściej wygląda jak korzeń z odgałęzieniami, utworzony ze szkliwa pokrytego przytopionym piaskiem, zagrzebany w ziemi. W przypadku łąki tam gdzie po ziemi poszły iskry pioruna możliwe jest wypalenie śladu w warstwie próchnicy na wierzchu.
(a wyjaśnił mi to autor tego bloga, zakładam, że Się Zna.)
Naprawdę podoba mi się takie rozwiązanie. Przesłanie: chcieć to znaczy móc, trening popłaca.

Jak się pewnie domyślacie, przyszła kolej Onixa; tu nawet extra naładowana moc Pikachu nie zapobiegła powtórce z rozrywki. Pioruny latały w tą i w tamtą, ale na nic to, gad nawet nie poczuł.
Natomiast Brock po pierwszej przegranej chyba wreszcie dostrzegł w Ashu człowieka, a że jest z natury czuły, to wycofał Onixa. ("Chcę doprowadzić ten mecz do końca." - "Nie, to nie ma sensu, naprawdę nie chcę skrzywdzić twojego pokemona.")
Wtedy nastał niespodziewany zwrot akcji - wyładowania może i były nieskuteczne na Onixa, ale system ochrony przeciwpożarowej był mniej odporny. Pole walki oraz Onix pokryły się obfitymi strumieniami wody. Proszę, podumajmy wspólnie nad obligatoryjnym montowania ochrony przeciwpożarowej w sali kamiennej od podłogi do sufitu. 
Impas przerwała Misty, czujnym okiem obserwująca potyczkę z balkonu.
- Ash! Woda przewodzi prąd! 
Ash zrozumiał, wykorzystał okazję, Onix poczuł, co znaczy trening na elektrowni rzecznej.
Sytuacja była niejasna już wówczas, gdy Ash zaatakował po tym, jak Brock wycofał Onixa. Asha oblazł wszystek młodszego rodzeństwa, żeby powstrzymać go od dalszego ranienia ukochanego pokemona ich brata (well, Brock może dusić pokemony wyzywających go trenerów, w drugą stronę nie działa?), co zostało podane w uroczo żenującej scenie, jak Ash z zamkniętymi oczami wygłasza pompatyczną przemowę, że nie może dalej walczyć, bo metaforycznie powstrzymuje go miłość sióstr i braci Brocka, niemal czuje ich ręce ("Ash, myślę, że powinieneś otworzyć oczy" - Misty nie wytrzymała); pod ich wpływem Ash uznaje swoją porażkę, kończy mecz i zbiera manatki. 
Brock: wtf ten mecz jest już skończony.
Misty: jezusmaria, wygrałeś szczęśliwym trafem, ale też chcesz być nice guyem...

***

 - Zapomniałeś odznaki! - Ash usłyszał głos za nim. Szedł już drogą ku kolejnemu miastu i zziajany Brock ledwo go dogonił. - Pokonałeś mnie. Weź. Pokonałeś mnie pomimo przewagi typu po mojej stronie.
Brock odwraca się w stronę tafli krystalicznie czystej wody lśniącej w świetle poranka, rozpościera ramiona w geście afirmującym świat i oznajmia, że tak naprawdę to jest tym liderem, bo jest, ale Ma Marzenie, chciałby być najlepszym na świecie hodowcą pokemonów. Niestety tego marzenia nie spełni, bo musi zostać tu i opiekować się rodzeństwem, ale może Ash wypełni za niego rolę jego marzeń?
Gdy już doszli do consensusu, pojawił się Flint. 
- Brock. Spełniaj swoje marzenia.
Zdjął przebranie brodatego żula i przyznał się przed Brockiem do tchórzostwa ("nie udało mi się zostać wielkim trenerem, a było mi stanąć przed rodziną") i porażek. Na odchodne Brock zasypał go listą obowiązków domowych i wskazówek, jak postępować z każdym z dziewięciu dzieciaków. 

Przesłanie z chińskiej bajki: płeć menska od prac domowych nie umiera.

 Skończyło się dobrze. Gdyby ktoś był ciekawy dalszych losów Flinta, jego rodziny i stadionu w Marmorii lub chciałby poznać jego żonę, serdecznie zapraszam na ten odcinek: https://www.youtube.com/watch?v=DmHTsNrHLaE

Na koniec pozwolę sobie wczuć się w pokemonowego narratora i powiem wam, że Ash zyskał wiernego przyjaciela i towarzysza podróży.

***

Co można zrobić z czasem antenowym, sprytny trick numer 2: gdy jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu pracy, ale wyszło o kilkanaście sekund za dużo, na te ostatnie sekundy można zatrzymać ostatni kadr i bez wyraźnego powodu obudować go ramką TO BE CONTINUED. Na pewno nikt nie zauważy, że to prowizorka, jeżeli taka ramka będzie pojawiać się tylko w niektórych odcinkach.

***

Kto nie widział, musi obejrzeć.

10 komentarzy:

  1. Twój paranoiczny headcanon jest od dziś moim paranoicznym headcanonem. Mistrzostwo.

    "Przesłanie z chińskiej bajki: płeć menska od prac domowych nie umiera."
    Kiedy miałam 11 lat, Brock został moim pierwszym animcowym husbando. Kiedy miałam lat 15, nie mogłam pojąć, jak to się mogło stać, wtf i dlaczego byłam takim dziwnym dzieckiem.
    No, to teraz wiem. ;)

    W ogóle kiedy ostatnio (czyli trochę ponad rok temu) oglądałam ten odcinek, wydał mi się strasznie (no dobra: relatywnie) smutny, poważny i realistyczny. Dlatego Brock udzielający ojcu wskazówek mnie trochę zirytował. Come on, największym problemem nie jest to, jaką igiełką zszywa się sukienkę Zosi, tylko to, że od tej pory Zosia będzie mieszkała z jakimś obcym żulem, którego pewnie nawet nie pamięta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Come on, największym problemem nie jest to, jaką igiełką zszywa się sukienkę Zosi, tylko to, że od tej pory Zosia będzie mieszkała z jakimś obcym żulem, którego pewnie nawet nie pamięta..."
      Soł tru, aczkolwiek po wieku najmłodszego dziecka i chronologii odeszła matka>odszedł ojciec wnioskuję, że nie było go MAKSYMALNIE trzy lata.

      Usuń
    2. Tak czy inaczej siedmiolatka będzie go pamiętać jak przez mgłę albo wcale. Nie wspominając już o młodszych smarkach. :(

      Usuń
  2. Zacznę od tego, Kreaturko najmilejsza, że możesz już zamwahahać podle, jeśliś jeszcze tego nie uczyniła, bom obejrzała Pokemony na dwa odcinki wprzód i zaprawdę powiadam - mocny to stuff. I chyba obejrzę jeszcze.
    Ale do rzeczy - uwielbiam to, że próbujesz zastosować do pokeświata logikę. Zobaczymy, z jakim skutkiem, ale samą inicjatywę popieram całą sobą. A tak w ogóle to żądam ostrzeżeń dla ludzi o słabych nerwach - scena duszenia Pikachu była straszna, tylko fakt, że mejnhirół i dojna krowomysz fandomu nie może umrzeć na samym początku serii jakoś mnie uspokoiła w jej trakcie. ;_____;

    Nie mogę się doczekać recapu kolejnego odcinka. Kto go nie widział, musi obejrzeć dwa razy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądam z angielskim dubbingiem. Flint jest mega creepy, zaiste trzeba być łatwowiernym dziesięciolatkiem, żeby nie spieprzyć przed takim hen, daleko. Jego "ha, ha" przypomina mi trochę głównego bohatera (kultowego już, polecam) filmu "The Room". Reakcja Asha na tego gościa też mnie zadziwia: lezie za nim gdziekolwiek, nawet na chwilę się nie zastanowi, jego podejrzeń nie wzbudza też multum ciekawostek na temat Brocka, jakim Flint go zasypuje. I mean, Ash, obcy facet prowadzi cię pod okno drugiego obcego faceta i rzuca szczegółami z jego życia, ani trochę cię to nie zastanawia? W ogóle? Nic, zupełnie?

    Co do areny Brocka, ja mam taką teorię: Brock jako gym leader musi, co prawda, zaakceptować każde wyzwanie, ale jak jakiegoś wybitnie niedoświadczonego dzieciaka przypadkiem zgniecie kamienna platforma, to nie będzie trzeba walczyć, ego - nie będzie problemu. Brock wolałby sobie obserwować Poki, zamiast walczyć, ogólnie wygląda na takiego dość mocno znudzonego życiem, co będzie tracił czas na początkujących trenerów. (Ej, nie rozumiem też ścieżki kariery Brocka: wyraźnie mówi, że bycie tym całym gym leaderem tak średnio mu leży, wolałby robić coś innego, ale... ale co? No, nie chce opuszczać miasta, bo rodzeństwo, ale czy nie może zostać, nie wiem, jakimś tam naukowcem na miejscu? Najpierw myślałam, że gym leader może jest jakoś dożywotnio związany z areną, czy coś, ale pod koniec wyraźnie widzimy, że jednak da się zrezygnować. Milczeniem pominę fakt, że Brock, któremu OCHTAKBARDZO zależało na rodzeństwie - tak bardzo, że trzymał się roboty, której nie znosił i nie realizował swojego życiowego marzenia - w pięć sekund po propozycji Flinta stwierdził "no, spoko, idę z Ashem". Nawet nie zawrócił do domu po jakieś ubrania na zmianę, cokolwiek. Założę się, że dzieciaki miały niezłą niespodziankę.)

    W ogóle przyszło mi też do głowy takie pytanie: czy i jak Pokemony dorastają? Czy Pikachu na początku anime to taki sam dzieciak jak Ash, coś jak psi szczeniak? (Rozumu Pikachu ma jednakoż zdecydowanie więcej niż Ash, na co wskazuje jego reakcja na Onixa. A skoro już o walce mówimy - czy zdarza się, że Pokemony autentycznie umierają podczas walk?)

    Nie rozumiem też, dlaczego Ash miał takie parcie na to zwycięstwo JUŻTERAZZARAZ. Kurczę, chyba nic by się nie stało, gdyby poczekał parę tygodni, złapał sobie może jakiegoś Poka trochę lepszego do walki z typem kamiennym, zamiast traumatyzować biednego Pikachu? Brock też nie lepszy: Onix niech zdycha, mecz trzeba dokończyć.

    Dopiero teraz zauważyłam też, że anime to całkiem dobre (choć mega rozwlekłe) wprowadzenie do gier, oni naprawdę mówią tam wszystko i to bardzo łopatologicznie (jak to w agitce ;)). A entuzjazm narratora ma swój urok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Mal, na potrzeby blogaska oglądam odcinki przynajmniej kilka razy.]

      "Flint jest mega creepy, zaiste trzeba być łatwowiernym dziesięciolatkiem, żeby nie spieprzyć przed takim hen, daleko."
      Weź poprawkę na rekonstuowane na łamach blogaska universum, kredyt zaufania dla dziwnego żula jest dla mnie jakoś zrozumiały. Ale już Brock ma do ojca bardziej krytyczny stosunek: początek https://www.youtube.com/watch?v=DmHTsNrHLaE gdy Flint przywitał go jak każdego turystę. W innym odcinku, gdy Brock opowiadał, jak tata dał mu Onixa, słuchający tej opowieści Max powiedział "twój tata musi być super", na co Brock zareagował przerażeniem i zakłopotaniem.
      Moim zdaniem Flint (pewnie jako lider będąc w innej sytuacji niż reszta ludności) tak odreagowuje jakieś mroczne czasy alboco.

      "Reakcja Asha na tego gościa też mnie zadziwia: lezie za nim gdziekolwiek, nawet na chwilę się nie zastanowi, jego podejrzeń nie wzbudza też multum ciekawostek na temat Brocka, jakim Flint go zasypuje."
      Alabastia jest mała i wszyscy się znają (vide tłum sąsiadów kibicujący młodym trenerom), więc Ash mógł nie zauważyć, że w większych miastach to raczej tak nie działa.

      "Ej, nie rozumiem też ścieżki kariery Brocka: wyraźnie mówi, że bycie tym całym gym leaderem tak średnio mu leży, wolałby robić coś innego, ale... ale co? No, nie chce opuszczać miasta, bo rodzeństwo, ale czy nie może zostać, nie wiem, jakimś tam naukowcem na miejscu?"
      Brock chce być hodowcą. Są trenerzy hodujący pokemony do walk, są koordynatorzy rozwijający umiejętności pokemonów do pokazów https://www.youtube.com/watch?v=WG_GyHdvfZs, są hodowcy i znawcy. Mimo obejrzenia Unovy nie wiem do końca, kim są znawcy, ale hodowcy pielęgnują pokemony (piękne futro, optymalna dieta, pokemon zadbany i lśniący), wychowują je oraz rozwijają ich umiejętności. Rozumiem, dlaczego Brock nie oddał się temu hobby, mając na głowie dziewięcioro małego rodzeństwa i stadion...

      "Najpierw myślałam, że gym leader może jest jakoś dożywotnio związany z areną, czy coś, ale pod koniec wyraźnie widzimy, że jednak da się zrezygnować."
      Jak już pisałam, nie ogarniam Ligi i przydałoby się tu nam zrobić bardzo porządny research, ale 1. w Kanto (i trochę w Johto) liga jest trochę, nawet trochę bardzo podupadła w porównaniu z innymi regionami i stadiony działają trochę na słowo honoru, 2. dopóki Liga nie postanowi inaczej, stadion jest związany z osobą lidera, choć lider rozporządza stadionem z dozą dowolności. Brock na pewno nie mógłby rzucić tego wszystkiego w cholerę i nie rzuca, lecz deleguje obowiązki lidera na osobę raz już zatwierdzoną przez Ligę. Pewnie mógłby zrezygnować, ale spójrzmy na sytuację ekonomiczną w Marmorii, tradycje rodzinne i niski szacunek społeczny dla stanowiska lidera.

      Usuń
    2. "W ogóle przyszło mi też do głowy takie pytanie: czy i jak Pokemony dorastają? Czy Pikachu na początku anime to taki sam dzieciak jak Ash, coś jak psi szczeniak?"
      Kanon jest w tym zakresie mglisty, no i nawet w oparciu o pewne dane nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Są małe pokemony niedługo po narodzeniu (pokemony wykluwają się w większości z jaj btw), są stadia ewolucji, są pokemony stare i stateczne. Pokemony mają wspomnienia. Aczkolwiek obok rozwoju psychicznego występuje (nakłada się?) "levelowanie", które ujęłabym jako rozwój biologiczny.
      Dr Kreatur ma teorię: pokemony przetwarzają bardzo dużo energii, używając ruchów (ofensywnych, defensywnych, whatever) i ich organizmy nie są do końca stabilne. Organizmy pokemonów dostosowują się na bieżąco i pod wpływem eksploatowania ciągle zmieniają, stąd przyswajają nowe ruchy i zapominają stare. Jeżeli w pokemonowym organizmie bilans energii zostanie drastycznie zachwiany, np. intensywnym treningiem czy innym naładowaniem, dochodzi do ewolucji - ichnia natura wypracowała sobie taki mechanizm, żeby nie zginąć. Być może jest sprzężenie zwrotne między inteligencją pokemonów a ich biologią (patrz: wszystkie pokemony, które po ewolucji zmieniają charakter albo wg pokedexu skacze im IQ) oraz mają one dalece większy zakres świadomego wpływu na swoją biologię niż ludzie.
      Dlatego, jak pokazuje anime, ewolucja zależy od indywidualnych predyspozycji każdego jednego stworzonka (nierzadko pojawiają się niewyewoluowane pokemony często używane do walk lub na odwrót) oraz ewolucję można wywołać/odrzucić.
      [tradycyjnie ostrzegam, że nie mam zielonego pojęcia o naukach ścisłych i przyrodniczych i moje teorie mogą nie mieć za grosz sensu.]

      "A skoro już o walce mówimy - czy zdarza się, że Pokemony autentycznie umierają podczas walk?"
      Yhm. Pokemony to bajka dla dzieci, jakkolwiek creepna i stworzona przez Japończyków/sadystów, więc na ekranach nie umierają. Jedyne prawdziwe śmierci są pokazane w filmie pierwszym, kiedy Mewto robi masakrę w laboratorium, ale to oberwał zespół naukowców. W pokemon blue jest natomiast wprost powiedziane, że Zespół R zabił matkę Cubone'a. Więc to bardzo prawdopodobne, zwłaszcza jeżeli sobie przeczytasz hasła pokedexu o pokemonach zabierających dusze.

      "Nie rozumiem też, dlaczego Ash miał takie parcie na to zwycięstwo JUŻTERAZZARAZ."
      To się nazywa charakter. Inni trenerzy bywają mądrzejsi. :D
      " Brock też nie lepszy: Onix niech zdycha, mecz trzeba dokończyć."
      Nieno, Brock jest zblazowany, ale zdecydowanie nie lubi krzywdzenia pokemonów, dlatego odwoływał Onixa i pytał, czy Ash się poddaje. Raczej widzę w tej scenie sprzeciw wobec litości i próbę zachowania twarzy wobec dzieciaków.

      "Dopiero teraz zauważyłam też, że anime to całkiem dobre (choć mega rozwlekłe) wprowadzenie do gier, oni naprawdę mówią tam wszystko i to bardzo łopatologicznie (jak to w agitce ;))."
      Niestety nie. Anime oparte jest na mechanice gier, co czasami ojezu jak daje po oczach (walki I gen, choć w kolejnych regionach walki są reżyserowane nieco lepiej w porywach do całkiem znośnie - od Sinnoh mecze ogląda się nawet z przyjemnością), jednak z grami się rozmija. NIE MA MOWY, żeby typ elektryczny zranił elektrycznym atakiem typ ziemny, od czego anime odeszło na rzecz przesłania "trenuj, myśl, a obejdziesz słabości". No i ewolucja inaczej niż w grach nie jest bezpośrednio związane z expem i levelem.

      "Milczeniem pominę fakt, że Brock, któremu OCHTAKBARDZO zależało na rodzeństwie (...) Nawet nie zawrócił do domu po jakieś ubrania na zmianę, cokolwiek. Założę się, że dzieciaki miały niezłą niespodziankę"
      Szczerze? Troska Brocka o rodzeństwo jest tak wielka, że aż jej brak w następnych odcinkach. Raczej miał tego wszystkiego po dziurki w nosie i ciągnął ten wózek, bo tak było trzeba.


      Mal, komciaj częściej. :3

      Usuń
    3. W innym odcinku, gdy Brock opowiadał, jak tata dał mu Onixa, słuchający tej opowieści Max powiedział "twój tata musi być super", na co Brock zareagował przerażeniem i zakłopotaniem.
      Dobra, to zwracam honor Brockowi. No, część honoru... bo jednak trochę się pospieszył z tym opuszczeniem rodziny. :3 Ale ja to mówię z perspektywy osoby, która anime (i to nie całe) widziała w dzieciństwie, teraz po prostu odświeżam w miarę na bieżąco, więc o wielu rzeczach nie wiem (chociażby o tym odcinku, o którym wspomniałaś), no i ucieka mi część szczegółów.

      Pewne detale uciekają mi też dlatego, że nie zawsze oglądam odcinki z pełną uwagą - czasem po prostu puszczam je w tle, dlatego niuansy Brockowych marzeń też mi umknęły. Jeżeli hodowanie Poków jest równie, hm, "dochodowe", co hodowanie rasowych zwierząt w naszym świecie, to faktycznie trochę bardziej Brocka rozumiem. Dzięki za rozjaśnienie.

      Z tym wprowadzeniem do gier to miałam na myśli raczej to, że:
      a. używają nazw konkretnych ataków (choć nie wszystkich);
      b. tłumaczą niektóre zasady, np. musisz pokonywać gym leaderów i zbierać odznaki;
      c. mówią wprost "taki a taki typ nie ma szans z innym typem".
      Ad c., to, że anime tę informację potem ignoruje na rzecz "NO BO ASH" to inna sprawa, nie wiem, dlaczego jakoś tak z góry założyłam, że już TĘ część przesłania należy ignorować, jeżeli zamierza się grać. ;)

      Twoja teoria o ewolucji Poków ma sens, choć wynika z niej, że nie da się zbyt drastycznie naruszyć bilansu energii niektórych Poków bez użycia kamieni, czy co tam jeszcze siłą wywołuje ewolucję (u tych, u których kamień-czy-co-tam-jeszcze to jedyny sposób, żeby ewoluować). Czyli np. taki Pikachu (jeżeli rzeczywiście można go ewoluować tylko kamieniem) ma w sumie całkiem niezłe umiejętności opanowywania własnej rozchwianej biologii, nawet po super intensywnej walce/treningu.

      są pokemony stare i stateczne
      O, to mi przypomniało, że w sumie miałam jeszcze jedno pytanie - właśnie o fizyczne starzenie się Poków. (Moje poprzednie pytanie dotyczyło bowiem głównie ich psychicznego dorastania, zupełnie zapomniałam o aspekcie fizycznym.) Skoro pojawiają się stare Poki - czy są to Poki w ostatnim stadium ewolucji gatunku, czy Pok niewyewoluowany też może się zestarzeć? (Np. dzikie Pokemony - skoro są słabsze od tych trenowanych przez ludzi, to teoretycznie jest (?) szansa, że przez całe życie [ale, właśnie - jak długie?] nie wyewoluują do dalszego stadium.) Czy to jest po prostu jedna z tych rzeczy, które nie zostały do końca wyjaśnione w anime?

      Usuń
    4. "c. mówią wprost "taki a taki typ nie ma szans z innym typem".
      Ad c., to, że anime tę informację potem ignoruje na rzecz "NO BO ASH" to inna sprawa, nie wiem, dlaczego jakoś tak z góry założyłam, że już TĘ część przesłania należy ignorować, jeżeli zamierza się grać. ;)"
      Anime odchodzi od sztywnego to jest amelinium, tego nie pomalujesz i wygrane mimo typu spotykają nie tylko Asha. W walkach pokemon liczy się strategia i wyszkolenie pokemonów, tabelka typów gra rolę drugorzędną i nierzadko w ogóle jest ignorowana (wręcz nie wyobrażam sobie przełożenia licznych starć na jasne sytuacje gry). Przede wszystkim ruchy mają zastosowanie taktyczne, np. atak wodny vs ognisty daje parę, która okrywa stadion. Po drugie w walkach liczy się aspekt psychologiczny i bojowość pokemona, trochę było to nawet widać w tym odcinku, gdy widok Onixa sparaliżował Pikachu ze strachu (np. Pikachu mógłby użyć szybkiego ataku czy w ogóle wykorzystać swoją zwinność i niewielkie gabaryty tak, żeby Onix poobijał się o salę, zakręcił w supeł i padł powalony zawrotami głowy). Po trzecie w anime pokemon pokemonowi nie równy i, trzymając się przykładu, oczywista przewaga typu wodnego nad ognistym bynajmniej nie musi przesądzać wyniku walki, tak jak nie każdy pożar da się zgasić wodą.

      "Czyli np. taki Pikachu (jeżeli rzeczywiście można go ewoluować tylko kamieniem) ma w sumie całkiem niezłe umiejętności opanowywania własnej rozchwianej biologii, nawet po super intensywnej walce/treningu."
      Ano, dlatego tak dobrze daje się trenować bez ewolucji. Pikachu jest, zwłaszcza w późniejszych seriach, bardzo dobrze wytrenowanym i silnym pokemonem. Są też silne pokemony, które nie ewoluują.

      "Twoja teoria o ewolucji Poków ma sens, choć wynika z niej, że nie da się zbyt drastycznie naruszyć bilansu energii niektórych Poków bez użycia kamieni, czy co tam jeszcze siłą wywołuje ewolucję (u tych, u których kamień-czy-co-tam-jeszcze to jedyny sposób, żeby ewoluować)"
      Co więcej, czasami jest też ewolucja w bok. Poliwhirl może za pomocą kamienia ewoluować w Poliwratha, jednak zaczął samoistnie ewoluować w Politeoda. Podobnym przypadkiem jest Gloom, który z kamieniem ewoluuje w Vileplume'a, a sam z siebie w Bellossoma. Poza tym zdarza się kilka odnóg ewolucji zupełnie "w naturze".

      "Skoro pojawiają się stare Poki - czy są to Poki w ostatnim stadium ewolucji gatunku, czy Pok niewyewoluowany też może się zestarzeć?"
      Niestety umiem udzielić odpowiedzi na to pytanie. Brakuje pewnych informacji, a jeszcze dochodzi temat wprowadzania kolejnych generacji. Mgliście kojarzy mi się, że jest dokładnie tak, jednak nie umiem teraz przedstawić dowodów.

      Teoria: pokemony mają tylko trzy stadia ewolucyjne, ponieważ odbywająca się na starość czwarta przemiana jest dla nich zbyt forsowna i umierają przy próbach kolejnej ewolucji.

      Usuń
  4. Na wstępie chciałabym powiedzieć, że jak widzę polskie wersje nazw miast, to cierpną mi zęby.

    „Nazwijmy to przyczynkiem do studiów nad sytuacją materialną liderów.”

    Najprawdopodobniej aktywni Liderzy (plus członkowie Elity i raczej Czempioni) dostają pensję z Ligi. Byłoby to logiczne, zwłaszcza, że prowadzenie sali jest zajęciem dość czasochłonnym. Poza tym oprócz dystrybucji odznak i użerania się ze stadionową fauną (Pokami i smarkaterią) świadczą również usługi dla lokalnej społeczności. Część Liderów oprócz tego prowadzi normalną aktywność zawodową (co widać zwłaszcza w Unovie, gdzie pracują wszyscy oprócz Cherena i Iris).

    „Kiedy to moim zdaniem bardzo ciekawe, skąd w tak sobie stabilnym świecie taka Liga Pokemon jest zorganizowana całkiem sprawnie.”

    Akurat jeśli chodzi o Kanto, to w Adventures mieli w Lidze taki pieprznik, że takiego drugiego ze świecą szukać.

    „Tak, Brock wjechał mu jeszcze na prywatę, chyba tylko na wypadek, gdyby do tej pory Ash nie nabawił się traumy po pierwszym spotkaniu z jakimkolwiek liderem.”

    Jakby nie patrzeć, to Brock i tak jest jednym z mniej hardcorowych kantowskich Liderów. Giovanniego pomijam, ale taka np. Sabrina?

    „- Brock jest bardzo dobry. Mógłby zajść o wiele dalej niż po prostu być lokalnym liderem - rzekł Flint ciepło a w zadumie.”

    Cóż, myślałby kto, że funkcja lidera jednak jest dość prestiżowa, nawet jeśli chodzi o miasto na uboczu. Swoją drogą, to Pewter też nie było jakimś strasznym zapupiem – było znane chociażby ze świetnego muzeum.

    „- Ash! Woda przewodzi prąd!
    Ash zrozumiał, wykorzystał okazję, Onix poczuł, co znaczy trening na elektrowni rzecznej.”
    „. NIE MA MOWY, żeby typ elektryczny zranił elektrycznym atakiem typ ziemny, od czego anime odeszło na rzecz przesłania "trenuj, myśl, a obejdziesz słabości".”

    Tu akurat myślę, że w grę wchodził odpowiednik ataku Soak, który zmienia tymczasowo typ przeciwnika na Wodny.
    Nawiasem mówiąc, gdyby Brock miał Poki czysto kamienne, to Pikachu nie miałby z nimi większego problemu. To podtyp ziemny psuje wszystkie szyki.

    „A skoro już o walce mówimy - czy zdarza się, że Pokemony autentycznie umierają podczas walk?”

    Zależy od serii. W Adventures – owszem.

    „W innym odcinku, gdy Brock opowiadał, jak tata dał mu Onixa, słuchający tej opowieści Max powiedział "twój tata musi być super", na co Brock zareagował przerażeniem i zakłopotaniem.”

    Chodzi o tego Maxa, który w anime jest synem Normana – jednego z największych badassów tego uniwersum?

    „Mimo obejrzenia Unovy nie wiem do końca, kim są znawcy”

    Jaki jest angielski odpowiednik „znawców”?

    „W walkach pokemon liczy się strategia i wyszkolenie pokemonów, tabelka typów gra rolę drugorzędną i nierzadko w ogóle jest ignorowana (wręcz nie wyobrażam sobie przełożenia licznych starć na jasne sytuacje gry)”

    Tu akurat racja. Kolejną zaletą Adventures jest to, że w tamtejszych walkach rzeczywiście wykorzystuje się taktyczne umiejętności – zresztą nie tylko dotyczy to Poków, ale również ukształtowania terenu, przedmiotów itp. W ogóle polecam przeczytać sobie w Yellow rozdział z pojedynkiem Koga&Green vs. Agatha – chyba najlepsza walka w serii. Po drugie, pod koniec Crystala w czasie turnieju Liderów Sabrina, mimo niekorzystnego zestawienia typów, pokonuje Bugsy’ego – właśnie wykorzystując taktycznie jedną z umiejętności Mr. Mima.

    „gdy widok Onixa sparaliżował Pikachu ze strachu”

    W mechanice gry to się nazywa „flinch”.

    „Podobnym przypadkiem jest Gloom, który z kamieniem ewoluuje w Vileplume'a, a sam z siebie w Bellossoma.”

    Nie. Gloom w Vileplume’a ewoluuje za pomocą Leaf Stone, a w Bellosoma za pomocą Sun Stone.


    To na razie tyle, do kwestii ewolucji zamierzam odnieść się w poście na forum.

    OdpowiedzUsuń